Poczta, ZUS i kontrola u lekarza – tak wyglądał mój plan na tamten dzień. Nawet przez głowę mi nie przeszło, że ten jeden z normalnych, zwykłych dni może zakończyć się inaczej niż dotąd. Okazał się „niezwykły”, ale niestety nie w dobrym, ale bardzo negatywnym tego słowa znaczeniu.
Jak doszło do wypadku?
Wyszłam z domu, żeby załatwić wszystkie wyżej wymienione sprawy, kiedy na przejściu dla pieszych potrącił mnie samochód ciężarowy. Dobrze pamiętam, że przechodziłam na zielonym świetle. Obejrzałam się w lewą stronę, ale stamtąd nic nie nadjeżdżało. Niestety nagle pojawił wielki samochód ciężarowy – ciągnik siodłowy z naczepą. Co było dalej – już nie pamiętam. Chociaż cały czas w jakiś sposób byłam świadoma tego co się stało, kompletnie nie pamiętam samego momentu potrącenia i wypadku.
Wiem, że pojawiła się straż pożarna, policja i karetka, która zawiozła mnie do szpitala.
Co się okazało w szpitalu?
W szpitalu okazało się, że lewa noga została złamana w 3 miejscach. W sumie to moja cała noga, aż do bioder została oskalpowana – zdarta skóra od góry do dołu. Lekarze dopatrzyli się jeszcze złamań: miednicy, otarć III i IV stopnia, złamania kości piętowej prawej oraz rozległych ran biodra i uda lewej strony, jak i prawej stopy.
Chcieli mi amputować lewą nogę
Lewa noga została przeznaczona do amputacji. Z bożą pomocą udało się ją uratować, chociaż jest w strasznym stanie. Został wykonany przeszczep. Teraz czeka mnie operacja uda w kilku miejscach, bo jest tam umieszczony stabilizator, a kolano się nie zgina. Obecnie nie chodzę – jestem osobą leżącą, nie jestem w stanie sama nic koło siebie zrobić. Przede mną kolejne zabiegi, może operacje, przeszczepy i Bóg wie co jeszcze.
Poza tym ciągle jeszcze istnieje zagrożenie amputacji nogi lewej. Modlę się do Boga, żeby to wszystko wytrzymać i żebym miała obie nogi, jak już wyjdę ze szpitala. Od wypadku minęły już prawie 4 miesiące, a ja ciągle jestem w szpitalu, nie wiedząc, co będzie dalej.
Moja sytuacja zawodowa
Przed wypadkiem miałam nową pracę w szklarni. Umowę mam do marca – w takiej sytuacji raczej jej nie przedłużą. Więc zostaję bez środków do życia.
Proszę o pomoc
Natomiast ja nie o tym. Lekarze mówią mi już teraz, że powrót do zdrowia zajmie sporo czasu. Będą potrzebne kolejne zabiegi oraz rehabilitacja. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Jestem pod ścianą, a chcę wrócić do zdrowia, żyć, mam nadzieję, że nadal pracować. Natomiast teraz nic sama nie zrobię. Stąd moja prośba o pomoc.
Nie zbieram na życie, tylko leczenie, leki, rehabilitację, ewentualne zabiegi plastyczne związane z moim ciałem, a szczególnie nogami. Nigdy bym nie przypuszczała, że znajdę się w takiej sytuacji. Dzięki Bogu żyję i za to codziennie dziękuję. Wierzę także, że jeszcze będę chodzić i stanę na własnym nogach. Być może właśnie dzięki Tobie.
Pomożesz?
Basia z Kozienic
Jak możesz pomóc?
Poprzez wpłatę na konto Fundacji Auxilia
Darowiznę na rzecz Basi prosimy przekazywać przelewem tradycyjnym na konto Fundacji Auxilia:
Santander Bank Polska S.A.
33 1090 2590 0000 0001 3604 2000
w tytule przelewu wpisując: Dla Basi.